Wesoły nam dzień dziś nastał! Chrystus Zmartwychwstał! Niech ześle na was wszelkie łaski i szczęście, spokój i nadzieję na Wasze serca!
W imieniu wspólnoty salezjańskiej w Oświęcimiu składamy: Wspólnocie Zespołu Szkół Zawodowych, Parafianom, Wspólnocie Oratorium oraz Internatu, Salezjanom Współpracownikom, Stowarzyszeniu ADMA, a także wszystkim naszym przyjaciołom i sympatykom, oraz gościom i całej Rodzinie Salezjańskiej najszczersze i najserdeczniejsze życzenia. Niech obchody Świąt Zmartwychwstania naszego Pana, w roku jubileuszu snu św. Jana Bosko odnowią w nas nadzieję! Oby sen Boga o człowieku, który został uratowany i zbawiony spełnił się w nas.
Dla Rodziny Salezjańskiej Wielkanoc to szczególny dzień. To właśnie w Niedzielę Zmartwychwstania ks. Bosko w szczególny sposób doświadczył jak jego sen i sen Boga o młodych ludziach, którzy odnajdują dom tak wyraźnie się realizował. Zobaczcie sami…
„Niektórzy chłopcy obserwując pilnie Księdza Bosko widzieli, jak wznosił błagalnie wzrok ku niebu i szeptał gorąco modlitwę: „O mój Boże, dlaczego nie wskażesz mi miejsca, w którym chcesz, bym gromadził te dzieci? Dajże mi je rychło poznać lub objaw swą wolę, co mam czynić”. Była to modlitwa zarazem ogromnego bólu jak i ufności; a Bóg jest przecież dobrocią, Ojcem sierot, który nie omieszkał wysłuchać tych gorących łez i serdecznych westchnień! Zaledwie Ksiądz Bosko skończył tę modlitwę i otarł łzy, gdy w tej samej chwili naszedł niejaki Pancrazio Soave znany jąkała, że chcąc wydobyć z jego ust słowa, trzeba by doprawdy kleszczy mitycznego Nikodema. Zacny ten człowieczek podszedł do Księdza Bosko pytając: -Cz-y to-to p-r-a-w-d-a że k-s-i-a-d-z ksiądz-s-z-u-k-a m-ie-j-s-c-a n-a l-a-b-o-r-a-t-o-r-i-u-m ? Nie na laboratorium, lecz dla Oratorium – odpowiedział Ksiądz Bosko. Nie wiem czy Oratorium a laboratorium jest jedno, ale miejsce jest: proszę przyjść je obejrzeć. Jest własnością pana Franciszka Pinardiego zacnego obywatela, który chce mu je wydzierżawić. Proszę przyjść zawrzeć kontrakt. Ta nieoczekiwana propozycja była jasnym promykiem, który przedarł się pośród gęstych chmur.
(…)A ile pan żąda za dzierżawę? Trzysta lir rocznie; inni dają więcej, lecz ja wolę odstąpić Księdzu, który zużyje lokal na cele religijne i dla dobra publicznego. Dobrze, dam panu trzysta dwadzieścia lir, z tym, że odstąpi mi pan również ten skrawek terenu na dziedziniec dla zabaw młodzieży oraz przyrzeknie mi zremontować szopę, tak by można tu przyprowadzić na przyszłą niedzielę chłopców. Zrobione: proszę spokojnie przychodzić w niedzielę, wszystko będzie w porządku. Więcej nie potrzeba było Księdzu Bosko. Odetchnął podniesiony na duchu. Wróciwszy do chłopców zwołał ich natychmiast i z radością oznajmił: Dobre wieści chłopcy! Znaleźliśmy pomieszczenie na Oratorium: będziemy mieli kaplicę, zakrystię, pomieszczenia na szkołę, dziedziniec do zabaw. W przyszłą niedzielę możecie przychodzić śmiało. Jest to dom Pinardiego; to mówiąc wskazał im miejsce widoczne z łąki, na której się znajdowali. Wiadomością tą niektórzy zachwyceni jakby nie wierzyli własnym uszom, inni nie posiadali się z radości. Zakotłowało się wśród nas – opisuje jeden ze świadków – skakaliśmy, biegali, fikali koziołki, podrzucali w górę berety, krzyczeli, skakali, klaskali, słowem hałas nie z tej ziemi. Ludzie przechodzący zatrzymywali się zdziwieni pytając, co tu się dzieje. Ksiądz Merla śmiał się, Ksiądz Bosko płakał ze wzruszenia. Ogólny entuzjazm i podniecenie – scena doprawdy godna uwiecznienia dla potomnych. Dzięki szczególnej łasce Bożej i za wstawiennictwem Najświętszej Maryi Niepokalanej przeszło się z beznadziejnego smutku do najsłodszej radości. Gdy dano upust radości, Ksiądz Bosko uciszywszy rozhukaną gromadę powiedział kilka słów odnośnie ich przyszłej przeprowadzki, potem zachęcił do odmówienia cząstki Różańca na podziękowanie Matce Bożej za łaskę uzyskaną w tym dniu. Pożegnano się z przytulną łączką, którą polubili, z nadzieją, że znajdą stałe miejsca na Oratorium. Słońce już zachodziło, chłopcy, (…)rozchodzili się do swych domów, opowiadając o zaznanych przygodach w tym dniu.
Na Wielkanoc 12 kwietnia 1846 r. została otwarta nowa kaplica Oratorium wraz z dziedzińcem przyległym od zachodu i północy. Dwie dobrodziejki wyhaftowały obrusy na ołtarz z płótna podarowanego przez księdza Caprano, on zaś własnym sumptem ufundował krzyż, lichtarze, lampę wieczną i niewielki obraz św. Franciszka Salezego. Ksiądz Bosko tego rana poświęcił pod wezwaniem tegoż Świętego skromny budynek, odprawił Mszę św. z udziałem licznie zgromadzonej młodzieży, ich krewnych oraz wielu osobistości z miasta. Arcybiskup ze swej strony, w dowód swej życzliwości dla Oratorium, odnowił Księdzu Bosko władze przedtem udzielone, to jest odprawianie Mszy św., udzielanie błogosławieństwa Eucharystycznego, sprawowania niektórych Sakramentów, głoszenie kazań, triduów, nowenn, rekolekcji, przygotowanie do Bierzmowania i do Pierwszej Komunii św., spowiedzi i Komunii Wielkanocnej, jakby to była własna parafia chłopców. Dobrze będzie dać opis własnej kaplicy. Było to pomieszczenie długości około 16 m, szerokości 6 m. Za ołtarzem były jeszcze dwie komórki służące za zakrystię i schowek. Podłoga była jako tako ułożona z desek, między którymi mogły przechodzić myszy i uganiające się za nimi koty. Sufit wyprawiony gipsem. A jej wysokość? Oczywiście musiała być nieco mniejsza niż u św. Piotra w Rzymie! Wystarczy powiedzieć, że gdy arcybiskup wstępował na tron w czasie funkcji Bierzmowania, musiał zdjąć mitrę i schylić głowę. Blisko w połowie kaplicy od strony północnej stał niewielki pulpit, na którym nie mógł się zmieścić ktoś wysokiego wzrostu nie dotykając głową sufitu. Taka to była bazylika, która służyła jako miejsce kultu Bożego przez blisko 6 lat, a w czasie tegorocznych Świąt Wielkanocnych rozbrzmiewała pobożnymi piniami.
W taki sposób sprawdzały się sny Księdza Bosko, który ustalił wreszcie swój pobyt w tej szopie otrzymanej z dobroci NMP.”
J. B. Lemoyne, Memorie Biografiche di don Bosco, t. 2
Czytaj więcej na: salezjanieoswiecim.pl