Dziwne jest to październikowe Maryjne święto. Dlaczego nazywamy Matkę Bożą „Różańcową”, skoro Ona za czasów swego ziemskiego życia Różańca nie znała? Co więcej, nie znała żadnej z tych modlitw, które my w trakcie modlitwy różańcowej odmawiamy. Może znała Ojcze nasz, ale nie wiadomo, czy w wersji Mateuszowej – tej przez nas odmawianej (Mt 6,9-13), czy Łukaszowej – znacznie krótszej (Łk 11,2b-4).
Na co dzień, jak każda Żydówka, Maryja modliła się psalmami i tą najczęstszą, codzienną modlitwą Żydów, zaczynającą się od słów: Szema Izrael – Słuchaj Izraelu (Pwt 6,4-9), która jest i wezwaniem, i wyznaniem wiary, i przykazaniem, i pouczeniem.
Różaniec nie spadł z nieba jako absolutna nowość. Pojawił się w późnym średniowieczu jako pomoc dla prostych, nie umiejących czytać i pisać mnichów, którzy, nie mogąc modlić się psalmami, powtarzali Pozdrowienie anielskie i Ojcze nasz, medytując nad tajemnicami historii zbawienia.
W sposób szczególny do medytacji wydarzeń z życia Jezusa i Maryi zostały zaproszone dzieci przygotowujące się do I Komunii świętej. 7 października zostały poświęcone ich różańce. Od tego dnia w pełni mogą doświadczać tej pięknej modlitwy myślą, ustami i dłońmi, w których będą przesuwać paciorki.
Życzymy im, aby pokochały tę formę modlitwy, która jeśli jest szczera, to potrafi skutecznie zanieść rozterki ludzkiego życia przed oblicze Boga.
ks. Marian Gruszczyk SDB
Foto: s. Felicyta Różańska