Piąty koncert Boskiego Grania czwartego sezonu w 2022 roku, 5 sierpnia pokazał nam muzyka i poetę. Janusz Saługa poeta, bard, autor i wykonawca poezji śpiewanej do tekstów własnych, ks. Jana Twardowskiego, Wojciecha Bąka, Lucyny Szubel, poety piszącego pod pseudonimem Vitalis obecnego na koncercie oraz innych poetów wraz ze swoją umiłowaną gitarą wlał w serca publiczności muzykę i poezję. Zaprezentowane utwory zostały wybrane z tych kilkuset skomponowanych przez siebie, umieszczonych na dziewięciu dotąd wydanych płytach oraz tej, która jest w przygotowaniu.
Dziś zbyt często nie doceniamy poezji, która sama z siebie nie narzuca rozwiązań, nie daje wzrostu PKB, ani nie wygrywa wojen, ale daje czas i szanse na zastanowienie i dociera do głębokich pokładów człowieczej delikatności. Ona pozwala w innym świetle zobaczyć świat i zjawiska, człowieka i jego rozterki, stawia pytania i pomaga w szukaniu odpowiedzi. Przeczytajmy kilka zdań o autozre i jego widzeniu muzyki i poezji.
Redaktor: Skąd czerpie Pan inspirację do tworzenia, do grania?
Janusz Saługa: No cóż, piosenki, jeśli mi się zdarza napisać własną piosenkę, to ja nie wiem, skąd one spływają (śmiech). Po prostu jest, jest coś takiego jak natchnienie, które nie wiem, od czego zależy, nie wiem, kiedy przychodzi. Nie jest to stan permanentny, tylko jest to stan, który się pojawia. Jak byłem młodszy, to było to bardzo często, a teraz już bardziej świadomie sięgam do wierszy też innych autorów; takie wiersze, które mi się podobają, wybieram i coś powstaje. Melodie cały czas spływają w każdym razie.
R: Na ilu instrumentach Pan gra? Czy gra Pan tylko na gitarze, czy jeszcze na innym instrumencie?
JS: Przede wszystkim na gitarze. Gitara to jest, to jest moja miłość, pierwsza i chyba jedyna. Kiedyś nawet byłem organistą, ale nigdy… Ja chciałbym być organistą, ale na gitarze (śmiech) nie na organach, dlatego, że czuję gitarę; jak ją dotykam, to czuję się z nią jakby scalony i te dźwięki mnie inspirują. R: I ile lat Pan gra? No zaczynałem, jak chyba miałem trzynaście lat. To był mój początek: gdzieś tam na szafie leżała gitara i postanowili rodzice, że ją zdejmą z szafy i była okoliczność, że był zespół taki przy zakładowy, wtedy taki jakby dom kultury, tylko przy zakładzie i tam instruktor był, który mnie uczył. R: Czyli uczęszczał Pan gdzieś na lekcje? Na lekcje tak, można powiedzieć, do instruktora takiego właśnie, który zresztą się okazał bardzo fajnym nauczycielem. R: Umiał dobrze przekazać wiedzę. Tak, dał mi ten początek. R: Był pewnie taką motywacją. I później, jak już załapałem cokolwiek, to już sam rozwijałem ta moja przyjaźń z gitarą. Później okazało się, że syn poszedł do szkoły muzycznej, nie jeden, dwóch synów było w szkole muzycznej, prawda, inni się coś uczyli tak prywatnie też, no i później podziwiałem, prawda: sala, za tą salą dźwięki piękne, prawda, różne instrumenty. Także zachwycałem się już później, że coś takiego jak szkoła muzyczna jest.
R: A czym jest dla Pana muzyka?
JS: Muzyka jest dla mnie jakimś niebywałym darem Boga, którego nie potrafię… nie potrafię tego pojąć. Myślę o tym i nie jestem w stanie zrozumieć, jak Pan Bóg wymyślił coś tak fantastycznego, jak dźwięki. Jestem porażony bogactwem tych dźwięków, które płyną z natury, które można powiedzieć, że wpłynęły wprost od Boga, że to on je stworzył. No, ale tutaj człowiek dołożył swoją kreatywność i wiadomo jest tyle gatunków muzyki. Każdą dobrą muzykę lubię – jest dla mnie czymś niesamowitym.
R: A czym według Pana dla świata jest muzyka? Jak muzyka wpływa na innych ludzi, na świat; czy kształtuje jakoś społeczeństwo?
JS: Na pewno tak. Nie chciałbym się za bardzo wymądrzać, ale mój przyjaciel Jan Budziaszek, jest moim przyjacielem i był takim też moim nauczycielem muzykowania, to jest perkusista Skaldów, to jest człowiek, który po nawróceniu ewangelizuje świat i wręcz trzeba o nim mówić. W każdym razie jego takie główne powiedzenie, które też mnie kształtowało, jest takie, że: „sztuka, nie tylko muzyka, jest pożywką dla duszy i czym się karmisz, takim się stajesz” i dzisiaj muzyka światowa jest zbieraniną no wszelkich rodzajów muzyki i mam taką świadomość, że jest taka muzyka, która buduje osobowość ludzką, ale jest też taka, która rozbija. Także to nie jest dla mnie takie jednoznaczne, że wszelka muzyka jest super.
R: Czy uczy Pan gdzieś w szkole muzycznej?
JS: Właśnie nie kończyłam szkoły muzycznej, ale cieszę się, że ostatnio daje kilka lekcji. Właśnie gdzieś w środowisku dostrzeżono, że zajmuje się muzyką, gitarą i można powiedzieć, prywatne lekcje jak najbardziej. Co mnie cieszy (uśmiech).
R: A czy może powiedzieć Pan coś więcej o muzyce, którą pan tworzy?
JS: Ja sobie tak postawiłem, tak sobie zdefiniowałem muzykę, zresztą zaśpiewam w drugiej piosence w tym: „W tym chórze będę śpiewał, już słyszę, jak brzmią drzewa, kołyszą się cicho łany zbóż, ja muszę śpiewać i już”. Dlaczego? Dlatego, że dla mnie muzyka jest środkiem przekazywania takich najgłębszych wartości i o tyle mnie muzyka interesuje, jeśli potrafi te wartości przekazywać. Je sam stawiam sobie zadanie tworzenia muzyki, która wiem, że porusza prawdę w takim pozytywnym tego słowa znaczeniu.
R: Czy któraś płyta jest dla Pana szczególne? A jeśli tak to dlaczego?
JS: No powiem, że wszystkie są szczególne. Okazało się właśnie niedawno, że już dziewięć ich nagrałem; że dotychczas nagrywałem, nagrywałem, nagrywałem płytę po prostu, żeby zatrzymać tę muzykę, żeby nie zginęła i teraz wydaje mi się, że mam nowy etap: taki, żeby tej muzyki, którą ja stworzyłem, lub która została mi dana, wybierać te właśnie perełki, które będą cieszyć mnie lub innych. I powiem… czy któraś? Na pewno zawsze ostatnia płyta jest szczególnie, jest wyjątkowa, ale muszę podkreślić, jak mianowicie ostatnio nagrana płyta Droga Krzyżowa śpiewana poezją i źródło powstania tej płyty było: jakieś okoliczności wyjątkowe, dlatego że powstały piosenki do wierszy chrzanowskiej poetki p. Lucyny Szubel. Ona napisała tę Drogę Krzyżową i miała swój jubileusz, ona mi dała tomik swojej poezji. Tam były właśnie te stacje. No, ale jeszcze nie podjąłem… i później miałem takie wydarzenie osobiste, że wylądowałem w szpitalu i w jakiś sposób, będąc w tym szpitalu, czułem, miałem takie odczucie, że gdy wyjdę, to powinienem zająć się tę Drogą Krzyżową. I powiem, że zająłem się bardzo skutecznie: powstała płyta, prezentowana już w niniejszym Wielkim Poście w kilku miejscach, także no ta ostatnia płyta w tej chwili jest szczególna.
R: Dziękuję bardzo!
Zuzanna Bratek, Dariusz Bartocha sdb
Foto: Zuzanna Bratek, Dariusz Bartocha sdb
Czytaj więcej na: salezjanieoswiecim.pl