W minionych dniach pożegnaliśmy naszego drogiego koadiutora Bogdana Majszaka SDB, zwanego przez wszystkich z życzliwością i uśmiechem: „Panem Kolegą”. Był człowiekiem o wielkim sercu, pokornym duchu, cichym świadkiem obecności Boga w codzienności i niezłomnym czcicielem Maryi Wspomożycielki Wiernych.
Ko. Bogdan był od lat związany z Salezjańską Szkołą Zawodową w Oświęcimiu – jako nauczyciel zawodu, wychowawca młodzieży, ale przede wszystkim jako obecność, która budowała wspólnotę. Każdego dnia można go było spotkać na szkolnych korytarzach, z torbą pełną narzędzi lub dobrego humoru, z nieodłącznym pytaniem: „Czy macie dla mnie coś dobrego?”
To pytanie – proste, a zarazem głębokie – było nie tylko przejawem jego charakterystycznego poczucia humoru. Było też symbolem jego otwartości na ludzi, gotowości do pomocy, serdeczności i życiowego podejścia do problemów, które umiał rozbroić z uśmiechem. Wielu z nas zapamięta go jako człowieka obecności, który bez słów potrafił pokazać, czym jest salezjańska dobroć, pokora i wytrwałość. W chwilach trudnych – był oparciem. W chwilach radości – cichym, ale wiernym towarzyszem. W chwilach codzienności – punktem odniesienia.
Uroczystości pogrzebowe, które odbyły się w Sanktuarium Matki Bożej Wspomożenia Wiernych w Oświęcimiu, były pełne wzruszeń i modlitwy. Mszy świętej przewodniczył ks. Inspektor Marcin Kaznowski SDB, a kazanie wygłosił ks. Dariusz Bartocha SDB.
W świątyni zgromadzili się: nauczyciele, uczniowie, współpracownicy, współbracia zakonni, a także dawni wychowankowie – cała Rodzina Salezjańska, która przez lata była dla ko. Bogdana prawdziwym domem. Samotność wczesnych lat jego życia Bóg wynagrodził mu wielokrotnie, otaczając go miłością, przyjaźnią i troską ludzi, którzy go spotkali i pokochali. W Rodzinie Salezjańskiej znalazł wszystko, czego brakowało wcześniej: dom, sens i misję.
Św. Jan Bosko mawiał: „Odpoczniemy w Niebie”
I my dziś – z bólem, ale i nadzieją – wierzymy, że Pan Kolega już odpoczywa, w salezjańskich ogrodach Nieba, u boku swojej ukochanej Matuchny, z którą codziennie rozmawiał w różańcu, modlitwie i pracy. Wierzymy, że spotkał tam również swojego ukochanego świętego – ks. Bosko – i że teraz razem, uśmiechnięci, patrzą na nas z góry, kibicując dalej naszej codziennej pracy, jak robił to za życia.
Niech na zakończenie zabrzmi modlitwa, którą tak często odmawiał i którą nosił w sercu przez całe życie:
(ko. Bogdan Majszak SDB)
Do zobaczenia w Niebie, Panie Kolego. Do zobaczenia “u Matuchny”…
Tekst: ks. Krzysztof Papierz
Czytaj więcej na: salezjanieoswiecim.pl