Jak co roku, zgodnie z wieloletnią tradycją, w naszej szkole odbył się konkurs ortograficzny. Skierowany był on do sympatyków, koneserów i znawców poprawnej polszczyzny, którzy mogli sprawdzić swoje umiejętności językowe w dwóch etapach. Pierwszy z nich był testem wyboru, natomiast drugi – dyktandem. Ostatecznie w finale konkursu o tytuł Mistrza Ortografii 2019/2020 roku ubiegało się 10 osób. Po wielogodzinnych konsultacjach i naradach komisja zdecydowała, że na wyróżnienie zasługuje jedna praca, zaś pozostałe na docenienie i pochwałę. Oto lista zwycięzców:
– wyróżnienie: Jan Grzybek,
– docenieni konkursowicze: Maria Kwiecień, Inez Sanak, Anna Walancik, Weronika Bliźnik, Liwia Maria Adamik, Wiktoria Trzaska, Natalia Grzesło, Julia Ortman, Mariusz Spadek.
W tym miejscu warto podkreślić, że zadanie, jakiemu musieli sprostać uczestnicy konkursu, było nie lada wyzwaniem. Na dyktandzie zastanawiali się m.in., czy megapromocje i superceny powinny być zapisane łącznie, czy rozdzielnie, czy leginsy z lycry występują w wersji spolszczonej oraz, czy minispódniczka powinna zostać wydłużona do jednego wyrazu.
Przy tej, być może wyjątkowej, okazji warto zaapelować do czytelników, aby zwracali uwagę na częste i niestety błędne zapisy, które pojawiają się na świątecznych bilbordach, ulotkach oraz reklamach telewizyjnych i internetowych. Pamiętajcie, że poduszka w kolorze lilaróż występuje w zapisie łącznym, chabrowa bluzka tylko przez ,,ch”, a wzdłuż i wszerz można zapisać tylko w jednej formie.
Zapraszamy do sprawdzenia swojej ortograficznej wiedzy: Dyktando 2019
Ach, te zakupy!
Oto trzy przyjaciółki, istne papużki nierozłączki, wybrały się na wczesnojesienną wyprzedaż do nowo zbudowanego centrum handlowego. Nasze trzpiotki zatrzymały się na dłużej na parterze, gdzie wzrok przyciągały niezliczone megapromocje i superceny.
Rozentuzjazmowana Marzena ochoczo przymierzała legginsy z lycry, Dobrochna dżinsową minispódniczkę, a Róża zawzięcie szukała chabrowej bluzki i pulowera z dużym dekoltem w kolorze lilaróż. Okazji do przymiarek było co niemiara.
Ani się obejrzały, jak stylowy mahoniowy zegar wybił wpół do szóstej. Przemierzywszy pasaż galerii wzdłuż i wszerz, po dwuipółgodzinnej wędrówce niczego oczywiście nie kupiły. Poczuły natomiast znużenie, więc wstąpiły do najbliższej kafejki nieopodal nieczynnej akurat pizzerii, gdzie zafundowały sobie brownie z malinami, sernik stracciatella i wypiły po dużej porcji latte macchiato. Niemal natychmiast pożegnały się z chandrą, rozchmurzyły czółka, a dobry humor powrócił w okamgnieniu jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Szczebiotały tak bez końca, gdyż nazajutrz nie musiały iść do pracy. Zaczynał się długi weekend, a to oznaczało słodkie nicnierobienie.
PS. O kupieniu sczerstwiałych grahamek dla gołębi zapomniały.
Joanna Balawender
Foto: Dariusz Bartocha sdb