Salezjanie, przyjaciółmi muzeum

W niedziele 19 stycznia 2020 roku odbywały się obchody 10-lecia Muzeum Zamek w Oświęcimiu. Salezjanie zostali zaszczyceni tytułem Przyjaciela Muzeum „Amicus” 2020. Uczestnicząc w tym uroczystym spotkaniu z ks. Mirosławem Gajdą, nie ukrywałem zaskoczenia z tego uhonorowania. Zapewne większą zasługę w tym mieli poprzedni dyrektorzy Dzieła Salezjańskiego w Oświęcimiu ks. Adam Paszek rozpoczynający współpracę i ks. Bogdan Nowak, który przez kilka lat zacieśniał bliską współpracę z Muzeum, a także młodzież z Oratorium św. Jana Bosko w Oświęcimiu współpracując i uczestnicząc w wielu „zamkowych” inicjatywach.

Spotkanie prócz tradycyjnych powitań i gratulacji, choć życzliwych, ciepłych i w wielu momentach bardzo osobistych, ozdobione było uroczystością wręczenia statuetek Przyjaciela Muzeum, toastem, tortem, a przede wszystkim pięknym koncertem kwartetu Fourmat Gabriel. Wykonanie kilku tang mistrza Astora Piazzolli okrasiło dodatkowymi emocjami te wynikające z życzliwości wobec: dynamicznej, radosnej i zawsze pełnej optymizmu dyrektor Wioletty Oleś oraz pracowników muzeum. Mimo sporego grona zaproszonych gości z różnych środowisk w kuluarach rozmowy odbywały się jak w gronie bliskich przyjaciół.

Dyrektor Muzeum przypomniała historię jego powstania, a także obfity jak na 10 lat działania, spis dokonań dotyczących zarówno ochrony, zachowywania, dokumentowania i gromadzenia eksponatów, jak i propagowanie historii jednakowo poprzez kulturę, edukację oraz działalność wydawniczą.

Wielu zapewne zadaje sobie pytanie, dlaczego Muzeum świętuje 10. rocznicę powstania, skoro Oświęcim ma 800-letnią historię i nazywany jest książęcym, a nawet królewskim miastem. Nie da się w tym momencie nie wspomnieć wielu tragedii związanych z trudnymi czasami II wojny światowej: śmieci, wysiedleń, a potem zasiedleń i nieustanne życie w cieniu nie tylko KL Auschwitz, ale jeszcze bardziej w niepojętności tego co tam się wydarzyło.

O powołaniu w Oświęcimiu takiej placówki myślano już przed II wojną światową oraz ponownie na początku lat 50. XX wieku, ale dopiero 1 stycznia 2010 roku decyzją Rady Miasta w Oświęcimiu (decyzja z dnia 30 września 1009 r.) stało się to faktem. Należy jednak wspomnieć, że  Muzeum skorzystało z pracy i eksponatów Zbiorów Historyczno-Etnograficznych, które powstały w 1993 r. i podlegały Oświęcimskiemu Centrum Kultury. Od pierwszych dni po swoim powstaniu Muzeum realizuje misję popularyzowania historii Ziemi Oświęcimskiej poprzez organizację widowisk i imprez plenerowych np.: Jarmarku Kasztelańskiego, różne formy edukacyjne, jak lekcje historii i warsztaty dla dzieci, młodzieży i całych rodzin oraz wiele wystaw stałych i czasowych – było ich w sumie ponad 60. Nie bez znaczenia jest wspomnienie o opiece nad  utworzoną filią muzeum w zabytkowym ratuszu na Rynku, troska o zagospodarowanie i niedalekie udostępnienie podziemnych reliktów oraz tuneli pod zamkiem.

Radością i zaszczytem jest mieć takiego przyjaciela – serdecznie zapraszamy w jego gościnne progi, a więcej o gali można przeczytać w tekście opublikowanym na stronie muzeum, tam też opublikowano więcej zdjęć.

Dariusz Bartocha sdb
Foto: Dariusz Bartocha sdb

Salezjańskie Technikum „Złotą” szkołą!

Perspektywy 2020 przygotowały już po raz dwudziesty drugi Ranking Liceów i Techników. W przypadku techników pierwsze 100 (w przypadku liceum 200) najlepszych szkół w Polsce otrzymuje złotą odznakę. Technikum Salezjańskie z Oświęcimia uzyskało wspaniały wynik, zajmując 59 miejsce w Polsce i 9 w województwie małopolskim. Rok temu nasza szkoła zajęła 140 miejsce, więc postęp jest znaczący.

W tegorocznym Rankingu wzięto pod uwagę dane 2085 liceów ogólnokształcących i 1728 techników, które spełniły tzw. kryterium wejścia: maturę w maju 2019 r. zdawało w nich minimum 12 maturzystów, a wyniki średnie z języka polskiego i matematyki zdawanych obowiązkowo były nie niższe niż 0,75 średniej krajowej.

Zasady Rankingu ustaliła Kapituła złożona z przedstawicieli uczelni, dyrektorów okręgowych komisji egzaminacyjnych (OKE) i przewodniczących komitetów głównych olimpiad.

Kryteria Rankingu Liceów 2020 to: wyniki matury z przedmiotów obowiązkowych (30%), wyniki matury z przedmiotów dodatkowych (45%) oraz sukcesy w olimpiadach (25%). Po raz kolejny w tej kategorii uwzględnione zostały osiągnięcia w olimpiadach międzynarodowych.

Kryteria Rankingu Techników 2020 to: sukcesy szkoły w olimpiadach (20%), wyniki matury z przedmiotów obowiązkowych (20%), wyniki matury z przedmiotów dodatkowych (30%) oraz wyniki egzaminu zawodowego (30%).

Mirosław Gajda sdb

Dorosły, dziecięcy teatr

Wszyscy, którzy znają choć jedną baśń Hansa Christiana Andersena wiedzą, że te utwory, choć tak często darowane dzieciom dotykają „bardzo dorosłych” tematów. Dzieciaki z Grupy teatralnej „kropka” zmierzyły się z Dziewczynką z zapałkami. Słowo zmierzyły się, jest tu zupełnie na miejscu. Wspominam przy tej okazji jak Filip Komajda reżyser spektaklu podczas odbywających się w Krakowie w kwietniu 2019 roku Dialogów o wychowaniu na temat: Teatr jako narzędzie wychowania, powiedział: Nie musimy zgadzać się na to, by dziecko zagrało w tetrze tak, jak potrafi „po dziecięcemu”, one też mogą i powinny robić to profesjonalnie. Tak było podczas premiery Dziewczynki z zapałkami. Tylko wzrost i młode oblicza przypominały o tym, że to dzieci. Stąd nie dziwie się słowom Filipa zapisanym na Facebooku:  Kolejna premiera już za nami. Emocje opadły, głowy wystygły, a my jesteśmy w stanie w końcu podziękować? „Dziewczynka z zapałkami” to spektakl wyjątkowy, kompletnie inny niż wszystkie pozostałe. Jest oparty na równie wyjątkowym opowiadaniu, które każdy z nas zna, więc także wiemy, że jest to bardzo smutna historia. Mimo wszystko dzieciaki z „kropki” to udźwignęły. Zrobiły kawał dobrego teatru dziecięcego i duma, która rozpiera każdego, kto je zna, jest nie do opisania.

Z radością można było oglądać niektórych aktorów, którzy podczas premiery Świątecznego Gala w grudniu 2018 niepewnie stapli po scenie a podczas tej premiery (9 stycznia 2020) ze śmiałością i dynamizmem stawali oko w oko z tłumnie zgromadzoną publicznością. Sala wypełniła się po brzegi nie tylko rodzicami, znajomymi i zainteresowanymi spektaklem, ale przede wszystkim emocjami wzbudzanymi grą aktorów, a łzy? Czy były łzy? Oczywiście, że były – te skrywane wywołane treścią spektaklu i te pełne radości na widok odkrywania zupełnie innego oblicza swoich pociech. Polecam poszukiwanie tego i innych spektakli „kropki” – plakaty publikujemy na stronie: salezjanieoswiecim.pl/teatr oraz w mediach społecznościowych. Całe przedsięwzięcie było współfinansowane przez Urząd Miasta Oświęcim. A jeśli ktoś poszukuje potwierdzenia prawdziwości tego, co zostało napisane, polecam obejrzenie zamieszczonych zdjęć, wypatrując emocji wymalowanych na dziecięcych twarzach.

Scenariusz i reżyseria – Filip Komajda
Obsada:
Dziewczynka z zapałkami – Jolanta Pyrdoł
Ktoś – Gabriela Komajda
Matka – Nadia Kalif
Ojciec – Michał Wasiak
Starszy Syn – Brandon Wanat
Młodszy Syn – Daniel Gałecki
Dziadek – Jakub Gałecki
Krawaty – Urszula Komajda, Maria Maciejowska, Karina Gałecka

Dariusz Bartocha sdb
Foto: Mariusz Komajda

Jasełka, ach ta premiera

Atmosfera podenerwowania opanowała wszystkie pomieszczenia wokół sali Teatralnej – wiadomo premiera. Jasełka rozpoczęły się solowym utworem – nowej, w stosunku do ubiegłych lat wykonawczyni. Po chwili scenę opanowały zastępy anielskie, było ich tak bardzo dużo – a jak się okazało to jeszcze nie wszystkie anioły, które pokażą się w czasie spektaklu. Przewidywałem, że  to jest największa gromada artystów tego spektaklu. Jednak się myliłem, kiedy wchodziła grupa górali, dopiero wtedy scena się zaludniła, wydawało się, że artyście nie pomieszcza się na scenie, zwłaszcza że nie brakowało im dynamizmu w poruszaniu się, tańcach i swobodnym „przebywaniu wśród swoich” co raczej odnosiło się do najmłodszych artystów.

Z każdą minutą spektakl rósł ilością kolorów, dźwięków i nowych artystów. Po przerwie, która trochę się przedłużyła i dzięki temu jako jedyna dała po sobie poznać, że to jest premierowy spektakl, na scenę wkroczyli kolejni tancerze. Prócz tradycyjnych Krakowian i Mazurów były tańce nowoczesne, można powiedzieć baletowe, zarówno w tańcu świetlistych aniołów, jak i dziewcząt tańczących ze wstęgami materiału. Kiedy do sceny dotarł orszak pielgrzymujących do stajenki i trzej królowie wydawało się, że scena nie pomieści większej ilości artystów. Co prawda nie padł zeszłoroczny rekord, kiedy to w czasie koncertu połączonych chórów i orkiestr, niemieckiej i polskiej na scenie występowało 160 artystów, ale tym razem tez było bardzo blisko.

Na stronie internetowej napisano, że szefem jednej z pięciu grup teatralnych przy salezjańskim dziele w Oświęcimiu jest ks. Ryszard Szymeczko. Wszyscy jednak wiemy, że w przygotowaniu Jasełek pierwsze skrzypce gra p. Jolanta Zapała. To dzięki jej zaangażowaniu, pomysłowości i nie ukrywajmy, wielu godzin pracy możemy cieszyć się tak wspaniałymi efektami. Nie odbieram oczywiście nic z pracy i zainteresowania ks. Ryszardowi i księdzu proboszczowi, lecz i oni sami dobrze wiedza ile w tym przedsięwzięciu zawdzięczają p. Joli i innym współpracownikom.

Pierwsze próby w grupach tanecznych rozpoczęły się w połowie listopada, a tuż po tym jak dzieci odebrały paczki od św. Mikołaja, rozpoczęły się próby na scenie, a efekt? Premiera 5 stycznia 2020 roku, trzeba przyjść i zobaczyć – nie dowierzajcie moim słowo, ale zobaczcie sami. Jeszcze w kolejne dwie niedziele jest szansa na zobaczenie tego niepowtarzalnego przedstawienia,  dla zainteresowanych odsyłam do plakatu.

Jasełka, które połączyły tradycyjne teksty, utwory i tańce ze współczesnymi utworami i tańcami, które łączą na scenie w charakterze wykonawców: mamy z córkami, ojców z synami, a nawet całe rodziny, debiutantów ze scenicznymi weteranami, łączą nas wszystkich w misteryjnym doświadczeniu świętowania Bożego Narodzenia, wspólnym śpiewaniu i przeżywaniu podstawowych tajemnic wiary. Wspomnę jeszcze o emocjach wyzwalanych w rodzicach podziwiających na scenie swoje pociechy czy widzach przerywających kilkanaście razy spektakl oklaskami, żeby dopełnić obrazu sceny i widowni. To było całe piękno tegorocznych Jasełek: rodzinnego doświadczenia, wspólnego świętowania, tym bardziej że piszę to dziś, 6 stycznia w uroczystość Objawienia Pańskiego, w dniu, w którym w Orszakach Trzech Króli uczestniczą setki tysięcy osób.

Dariusz Bartocha sdb
Foto: Marek Noworyta

« z 2 »

Spotkanie klas prawniczo-ekonomicznych z Panem Mecenasem

W czwartek 7 listopada 2019 roku naszą szkołę odwiedził dość nietypowy gość. Mianowicie klasa 2LB jak na profil prawniczo-ekonomiczny przystało, miała spotkanie z prawnikiem z prawdziwego zdarzenia! Ze zniecierpliwieniem i podekscytowaniem zajęliśmy miejsca w Sali kameralnej, oczekując naszego gościa. Pana Tomasza Korpusińskiego nie dało pomylić się z nikim innym. Jego postawa, sposób poruszania się, zasób słownictwa, jakim się posługiwał, nieświadomie manifestowały, iż jest to człowiek związany z prawem.

Po przywitaniach zaczęła się część najbardziej nas interesująca. Pan mecenas zaczął od pytania, kiedy na świecie po raz pierwszy pojawiły się nakazy i zakazy, do których ludzie powinni się stosować. Pierwsza myśl – starożytność i przekrojowy Kodeks Hammurabiego. Odpowiedź Pana Mecenasa – wraz z pojawieniem się pierwszych ludzi. Już w Biblii, gdy Bóg stworzył Adama i Ewę poinstruował ich,  że jeśli zjedzą owoc z Zakazanego Drzewa, umrą. Dobrym przykładem jest też Prehistoria – nie potrafisz dostosować się do zasad panujących w plemieniu? Zostajesz z niego usunięty. Każda decyzja ciągnie za sobą konsekwencje. Powinniśmy o tym nieustannie pamiętać. „Ignorantia iuris nocet‘’ – „nieznajomość prawa szkodzi”.

To, że nie znamy wszystkich przepisów, nie zwalnia nas od ich przestrzegania. Wiedzieli już o tym starożytni Rzymianie, tworząc swoje „Prawo Rzymskie”, na którym opiera się cały system Europejski – tłumaczy radca. Istnieje również „prawo wspólne”, występujące w krajach anglosaskich, które w odróżnieniu od reguł panujących w Europie nie jest „narzucone” z góry, tylko „wyrasta” z dołu. Przykładowo jeżeli dwie osoby prowadziły spór, nie korzystano z ustalonych paragrafów, tylko udawano do osoby najmądrzejszej czy najbardziej doświadczonej by to ona rozstrzygnęła starcie. Dziś wszelakie waśnie rozpatruje sąd. Przenieśmy się do Sali rozpraw. Jak powszechnie wiadomo w instytucji tej wyróżniamy: stronę oskarżającą, broniącą i rozstrzygającą. Każda z nich nosi togi. Pan radca przyniósł ze sobą swoją i objaśnił jakie kolory przypisane są poszczególnym stanowiskom. Fioletowy – dla najważniejszej osoby w pomieszczeniu, czyli sędzi. Ponadto rozstrzygający spór nosi także łańcuch z godłem Polski- symbol władzy. Prokuratorzy przypisaną mają czerwień jednoznacznie kojarzona z dynamiką, działaniem, agresją – mają udowodnić winę, więc nierzadko muszą się przy tym napracować. Uspokajająca zieleń należy do adwokata-osoby mającej dać nadzieję na zwycięskie wyjście z opresji. W błękicie występują radcy prawni kojarzeni zazwyczaj ze sprawami cywilnymi i gospodarczymi. Szarość to kolor Radców Prokuratorii – czyli strażników skarbów Państwa a barwy narodowe występują w Trybunale Konstytucyjnym.

Przechodząc do sedna sprawy, Pan mecenas objaśnił nam, że każda rozprawa to pewna forma walki, bo obie strony próbują sobie coś udowodnić i że z każdym nowym klientem uczy się czegoś nowego, z każdą kolejną rozprawą jest bardziej doświadczony, co nie zwalnia od czujności, bo każdego „przeciwnika”,  jaki by nie był, należy traktować z należytym szacunkiem.

Nasz gość odpowiedział wyczerpująco na parę nurtujących nas pytań. Powiedział, że pierwszy raz zainteresował się prawem w naszym wieku gdy Pani polonistka kazała klasie przeprowadzić „sąd na Antygonie”, że nie byłby w stanie być sędzią, bo lepiej czuje się, opowiadając za jedną ze stron, że każda nawet najmniejsza decyzja prędzej czy później spotka się z konsekwencjami, że wielu studentów prawa nie dociera na ostatni rok nauki, a jeszcze mniej kończy aplikację. I chyba najbardziej nurtujące pytanie, czy matematyka jest nam potrzebna? Muszę z przykrością stwierdzić, że niestety tak, chociażby do obliczania kosztów rozprawy czy alimentów. Podsumowując, mnie osobiście podobał się wykład, ale to dziewięćdziesiąt minut skończyło się zdecydowanie za szybko. Niestety klasa nie zdążyła zadać wszystkich pytań. Dowiedziałam się wielu nowych rzeczy i uzupełniłam już posiadane informacje. Jednakże było parę momentów wydłużających się, lecz weźmy poprawkę na to, iż Pan Tomasz chciał przekazać nam swoją wiedzę jak najlepiej i w jak najbardziej przystępny sposób, byśmy wszystko zrozumieli. Należą się mu za to ogromne brawa, bo pomimo tego, że ma ogromne doświadczenie na Sali sądowej, to zainteresowanie 25 osób jakimś tematem zdecydowanie nie jest prostą sprawą. Mam nadzieję, że nie było to nasze pierwsze i ostatnie spotkanie.

Tekst: Iga Drobina
Foto: ko. Wojciech Zięcina sdb

Korowód świętych

Podczas tegorocznego korowodu świętych podążaliśmy krok za krokiem śladem bohaterów wiary. Wśród nich byli: św. Jan Paweł II, św. Jan Bosko, św. Dominik Savio, św. Stanisław Kostka, bł. August Czartoryski, bł. Michał Rua, bł. Małgorzata Szewczyk, bł. Sancja Szymkowiak, bł. Honorat Koźmiński.
Wiele dzieci przebrało się za swojego ulubionego świętego lub błogosławionego np.: św. Antoni, św. Królowa Jadwiga, św. Jan Bosko, św. Jan Paweł II i wielu innych. W przygotowaniu strojów widoczna była ręka rodzica.
W trakcie naszej radosnej wędrówki ulicami miasta, z kościoła Sióstr Serafitek do Sanktuarium Matki Bożej Wspomożenia Wiernych rozważaliśmy chwalebne tajemnice różańca, dając świadectwo naszej wiary w świętych obcowanie.
Wielu ludzi, którzy stali na chodnikach ze zdziwieniem przyglądało się uczestnikom korowodu. Dlaczego? Ponieważ dzisiejszy świat chce nam wpoić inną rzeczywistość. Jednak my idąc za Jezusem, chcieliśmy dać wyraz naszej miłości do Niego poprzez wspólną modlitwę i śpiew.
Wieczorna pora dnia została rozświetlona latarkami przyniesionymi przez uczestników korowodu i światłem wiary. Był to dobry moment, żeby przypomnieć innym, że tylko Jezus jest Panem życia, i że to On nadaje sens wszystkiemu, co czynimy – jak było to dobrze widoczne w życiu świętych, których relikwie nieśli młodzi ludzie.
Bądźmy więc światłem świata i rozpalajmy w każdej chwili miłość do Jezusa, by jak wielu Jego naśladowców być świętym i nie marnować okazji do twórczego, chrześcijańskiego działania.

s. Felicyta Różańska CMBB
Foto: ks. Ryszard Szymeczko sdb

No Images found.

XIX Ogólnopolskie Forum Młodzieży Szkół Katolickich.

W dniu 24 września mieliśmy możliwość uczestniczenia w  Ogólnopolskim Forum Młodzieży Szkól Katolickich w Częstochowie. Wzięli w nim udział przedstawicie różnych środowisk uczniowskich z całej Polski. Podczas spotkania swoim przemyśleniami podzielili się z nami księża i świeccy mówcy, którzy poruszali tematy związane z dojrzałą miłością i sztuką nawiązywania oraz utrzymywania wartościowych relacji przez całe życie. Uczestniczyliśmy w konferencjach i świadectwach, a także we mszy świętej, którą jak zwykle ubogacał śpiew zespołu Projekt Fausystem. Ostatnim elementem naszego pobytu było wspólne uczestnictwo w drodze krzyżowej. Po tak pracowitym i pełnym refleksji dniu wracaliśmy do Oświęcimia w entuzjastycznej atmosferze.
Jesteśmy pewni, że to spotkanie owocnie zaprocentuje w obecnym roku szkolnym.

Tekst: Maria Czerwienka
Foto: Jolanta Okarmus

 

 

 

Mors certa, hora incerta

31 sierpnia 2019 roku o godz. 10 rozpoczęły się uroczystości pogrzebowe ks. Jana Urbańczyka, salezjanina. Wzięło w nim udział 100 kapłanów. Liturgii przewodniczył ks. Marcin Kaznowski p.o. Prowincjał Inspektorii Krakowskiej, homilię wygłosił kolega kursowy śp. księdza  Jana, ks. Sylwester Jędrzejewski. Mszę świętą sprawowali: proboszcz rodzinnej parafii śp. ks. Jana, ks. Henryk Aleksa, kapłani pochodzący z tejże parafii, kapłani z okolicznych dekanatów zaprzyjaźnieni z Dziełem Salezjańskim w Oświęcimiu z oraz bardzo duża grupa salezjanów z Inspektorii krakowskiej i wrocławskiej.

Modlitwą otaczały śp. księdza Jana siostry zakonne w największej licznie siostry Serafitki wraz z przełożoną prowincji s. Agnes Bachul, siostry Misjonarki Świętej Rodziny z Zakopanego, Komorowa i Chełmna wraz z przełożoną generalną s. Ewą Korbut, siostry Boromeuszki z Lędzin oraz siostry Służebniczki – razem było ich ok. 50.

Ponadto sanktuarium szczelnie wypełnili reprezentacje szkół, czyli uczniów, nauczycieli i pracowników szkół salezjańskich z Oświęcimia i Krakowa, przedstawiciele parafii ze Staniątek, Kielc i Witowa, Byli Wychowankowie i Salezjanie współpracownicy, oświęcimscy parafianie, rodzina oraz duża grupa mieszkańców Woli.

 

 Ksiądz Jan Sylwester Urbańczyk, salezjanin

Mors certa, hora incerta — śmierć jest pewna, jej godzina niepewna, tymi słowami ks. Sylwester Jędrzejewski rozpoczął homilię podczas mszy żałobnej. Pod jej koniec zapytał i odpowiedział: Ksiądz Jan, jaki był? Wielu widziało go w promieniach słońca, a niektórzy także w „poświacie księżyca”. Był wrażliwy. Materia życia niekiedy stawała się dla niego bardzo gęsta. Każdy krok kosztował go wtedy więcej wysiłku niż innych ludzi. Brnął przez życie, choć w radosny sposób. Tylko jego własne „noce duchowe”, a któż ich nie ma, były trudniejsze. [*]

Ksiądz Jan Urbańczyk urodził się 4 grudnia 1960 roku w Pszczynie, 11 grudnia 1960 w Woli został ochrzczony.

Szkołę podstawową rozpoczął w 1967 roku w Woli, a od 1973 roku uczęszczał do szkoły we Frydku. Po ukończeniu szkoły podstawowej przez trzy lata chodził do salezjańskiej szkoły w Oświęcimiu, mieszkając w internacie i zdobywając zawód tokarza, a po jej ukończeniu uczęszczał do Technikum Mechanicznego nr 2 w Krakowie, mieszkając w tym czasie na stancji.

19 czerwca 1981 roku, po zdanym egzaminie maturalnym, napisał podanie o przyjęcie do Towarzystwa Salezjańskiego, wskazując, że poznał Księdza Bosko i jego system wychowawczy, a od pierwszego spotkania z Salezjanami w Oświęcimiu w każde wakacje wyjeżdżał na tzw. Oazy, nawet, wtedy gdy mieszkał już poza strukturami salezjańskimi. W Krakowie też spotkał się z salezjanami pracującymi w seminarium oraz z ich pracą w Oratorium. Wcześniej, jeszcze w szkole podstawowej należał z zamiłowaniem do liturgicznej służby, był lektorem oraz pomagał w pracy z ministrantami.

Ksiądz Ryszard Ryszka proboszcz wolskiej parafii pw. św. Urbana w świadectwie wystawionym Janowi Urbańczykowi zapisał między innymi: Jego rodzice, jak również liczne rodzeństwo prowadzą życie religijne. W rodzinie tej zarówno ze strony ojca, jak i ze strony Matki były powołania kapłańskie i zakonne.

16 sierpnia 1981 Jan Urbańczyk rozpoczął nowicjat w Kopcu, a na jego zakończenie  22 sierpnia 1982 złożył pierwsze śluby zakonne, oddając swoje życie Towarzystwu Salezjańskiemu założonemu przez św. Jan Bosko fascynującego młodego Jana Urbańczyka swoim życiem i systemem wychowawczym, o czym napisał w swoim podaniu do nowicjatu.

Kolejnymi latami formacji były studia filozoficzno-pedagogiczne w seminarium w Krakowie w latach 1982 do 1984, asystencja odbyta w Oświęcimiu (1984-1985) oraz powtórnie studia w Krakowie, tym razem teologiczne (1985-1989). Ksiądz Sylwester Jędrzejewski w takich słowach wspomina śp. księdza Jana z tamtych lat: … w czasie studiów na Łosiówce w Krakowie… Ile radości w nim było, ile humoru, ile nadziei. Mogłem wtedy zobaczyć jego naturalną, z domu wyniesioną pobożność. I dobroć, bo to było szczególnie widoczne; bez demonstracji, bez pompatyczności. Ot, dobry człowiek. [*]

Szczególnym momentem w życiu kl. Jana Urbańczyka były śluby wieczyste złożone z racji setnej rocznicy przejścia do nieba św. Jana Bosko w Bazylice turyńskiej na Valdocco, miejscu w którym rozpoczęło się dzieło salezjańskie, a wszystko to odbyło się 8 września 1988. W tym samym czasie i miejscu kl. Jan przyjął z rąk kard. Anastasio Ballestrero święcenia diakonatu.

W wakacyjnych opiniach z kolejnych pobytów w domu rodzinnym ks. Proboszcz podkreślał zaangażowanie kl. Jana w uczestniczeniu we mszy świętej, posługę lektora i kantora, pomoc w przygotowaniu różnych uroczystości oraz w gromadzeniu chętnych do uczestnictwa w Pieszej Pielgrzymce Warszawskiej. Od czasów szkolnych był też zamiłowanym turystą górskim, zdobywając w tym względzie różnego rodzaju uprawnienia.

Wieńcząc swoje studia pracą magisterską, Jan Urbańczyk, na jej przedmiot wybrał Ps 8. Już wtedy zachwycony był życiem, gdy czytał w nim: „Gdy patrzę na Twe niebo, dzieło Twych palców, księżyc i gwiazdy, któreś Ty utwierdził: czym jest człowiek, że o nim pamiętasz, i czym – syn człowieczy, że się nim zajmujesz? Uczyniłeś go niewiele mniejszym od istot niebieskich, chwałą i czcią go uwieńczyłeś” (Ps 8). Trzeba naprawdę głębokiej wiary, żeby wobec piękna dzieła stworzenia i człowieka, jego korony, przyjąć słowa Jezusa: „Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne” (J 12). [*]

Święcenia kapłańskie otrzymał przez ręce ks. bpa Albina Małysiaka 15 czerwca 1989 roku w Krakowie.

Pierwszą placówką po święceniach, na jaką przełożeni posłali księdza Jana, była salezjańska szkoła w Oświęcimiu (1989-1991), w której był nauczycielem i instruktorem na warsztatach w szkole zawodowej. Po dwóch latach został przeniesiony do Krakowa na Dębniki do wspólnoty zakonnej i parafii pw. św. Stanisława Kostki, by pełnić przez rok funkcję administratora (1991-1992). Po rocznej pracy przez następne trzy lata pracował w domu w Kielcach (1992-1995) jako duszpasterz, katecheta i administrator. Kolejne trzy lata (1995-1998) spędził na pracy duszpastersko-katechetycznej w Przemyślu na Zasaniu, by wrócić do pracy katechetycznej w szkole, tym razem w Świętochłowicach (1998-2004). Roczną przerwą w pracy w szkole było prowadzenie Ośrodka duszpasterskiego w podkrakowskich Staniątkach (2004-2005), a następnie przez trzy lata był wikariuszem parafii i katechetą w Witowie. (2005-2007). Ostatnie lata życia księdza Jana związane były z pracą w szkołach. Od 2007 do 2015 pracował jako ekonom i katecheta w krakowskiej szkole na osiedlu Piastów, a od sierpnia 2015 roku do dziś jako ekonom, katecheta, duszpasterz i spowiednik sióstr ponownie, już po raz czwarty  w oświęcimskim domu tzw. Casa Madre.

Łatwo zauważyć, że wszędzie i nieprzerwanie pełnił swoją posługę dla młodych ludzi jako katecheta-nauczyciel religii. To było najbardziej prawdziwe jego salezjańskie życie. I mogę zaświadczyć, że miał z takiej misji wielką satysfakcję. [*]

Zdobywał młode serca dobrocią, chętnie korzystali u niego z sakramentu pokuty, radzili się w swoich życiowych sprawach, bo był salezjaninem, kapłanem, nauczycielem, wychowawcą i przyjacielem młodych ludzi. Dla nich pracował, spalał się, czyli tracił swoje życie. [*]

Bóg, jak wierzymy, zabiera człowieka w najlepszym dla niego momencie. A Chrystus upewnia nas: „Kto wierzy we Mnie, choćby i umarł, żyć będzie”. Taka jest nasza wiara i ufamy w to. Spotkamy się z nim na pewno. Wtedy będziemy wiedzieć już na pewno, że mors certa, hora incerta. Módlmy się za niego, z nadzieją, że kiedyś wielbić Boga będziemy razem z nim. Tam, gdzie Bóg otrze z oczu wszelką łzę. Jezu ufam Tobie. [*]

Dariusz Bartocha sdb
Foto: ko. Wojciech Zięcina

[*] fragmenty homilii wygłoszonej podczas pogrzebu przez ks. Sylwestra Jędrzejewskiego sdb.

 

Intencje za śp. ks. Jana zamówili:

Współpracownicy Salezjańscy Domu Zakonnego w Oświęcimiu
Andrzej Wanat z rodziną
Pracownicy księgowości Zespołu Szkół Salezjańskich w Oświęcimiu
Ekipa remontowa Dzieła salezjańskiego w Oświęcimiu
Pracownicy ochrony Dzieła salezjańskiego w Oświęcimiu
Pracownicy kuchni i pralni Dzieła salezjańskiego w Oświęcimiu
Agnieszka i Andrzej z dziećmi
Parafianie ze Staniątek
Grono pedagogiczne Zespołu Szkół Salezjańskich w Krakowie
Pracownicy Administracji i obsługi Zespołu Szkół Salezjańskich w Krakowie
Ewelina Matyjasik – Lewandowska z mężem
Nauczyciele praktycznej nauki zawodu działu mechanicznego Zespołu Szkół Salezjańskich w Oświęcimiu
Henryk i Andrzej  Koczor z rodzinami
Właściciel i pracownicy firmy Beryl
Stowarzyszenie Byłych Wychowanków i Wychowanek Salezjańskich Inspektorii Krakowskiej
Rodzina Sowa z dziećmi
Uczniowie klasy 2 Tm z rocznika 2002
Uczniowie Zespołu Szkół Salezjańskich w Krakowie
Brat Kazimierz z rodziną i brat Andrzej z rodziną
Rodziny Staszczyk i Kos, sąsiadów brata Stanisława, rodziny Kulka i Matla
Anna Jelonek
Brat Stanisław z rodziną

Od pierwszego września salezjanie ze wspólnoty w Oświęcimiu rozpoczną odprawianie mszy świętych gregoriańskich za śp. Jana Urbańczyka.

Plac przepełniony muzyką

Piątek, 19 lipca 2019 roku, godzina 15.00 – na plac Jacka spadło 1038 kropel deszczu. Patrzymy z Wojtkiem w niebo, on pyta: rozstawiamy czy przenosimy się do Kameralnej? Popatrzyłem jeszcze raz w niebo i odpowiedziałem: rozstawiamy. Ziemia i nie tylko ona pragnie deszczu, jednak nie teraz i nie tu – może padać po koncercie.

Prawie opustoszały plac poprzecinały kable – kilkanaście minut później dyskutowano między znawcami na temat różnicy pomiędzy kablem a przewodem, udowadniając, że różnica jest i mieli rację – stojaki pod kolumny, statywy, paczka basowa uzupełniły nagłośnieniowy anturaż. Wreszcie Wojtek wyniósł na środek placu duży mikser, zwykle wystarczał nam ten mniejszy. Artyści ze studia Voicesing będą się zmieniać po każdym utworze i chcieli nagrać swoje występy – więc czemu nie możemy im tego zapewnić.

Czerń, grafit i popiel sceny, placu i sprzętu nagłośnieniowego uzupełnia bordowy laptop pani Joanny Kasperek-Szymonik, i jest jakimś nawiązaniem do kolorów powyżej i obok, i dookoła sceny i placu. Wszystko gotowe, rozpoczynają się próby, ustawienia poziomów, odsłuchu itd. – informacje ważne dla fachowców, widownia potrzebuje jedynie tego, by dobrze brzmiało. Spada kolejne 500 kropel deszczu, u niektórych zachwiała się wiara w bezdeszczowy koncert, pojawiają się dwa parasole, lecz daremnie, bo to były ostanie krople w piątkowy wieczór. Przekazuję Pani Joannie najnowszy numer Tygodnika Niedziela, czyli z niedzieli 21 lipca, w którym napisano, że Voicesing już wystąpił.

Scena zostaje uzupełniona o światła i jesteśmy gotowi. Oczekujemy na publiczność jak zwykle z niepewnością. Zostało 15 minut do rozpoczęcia, trzy czwarte widowni nadal puste. Po chwili spojrzałem ponownie na zegarek – mówię: rozpoczniemy trzy po. Zaglądam przez kotarę, na moim zegarku za 5 dziewiętnasta, widownia się wypełnia, ale jeszcze są wolne miejsca. Wyciągam telefon, dziwna godzina – dostrzegam, mój zegarek spieszy. Chwile przed dziewiętnastą prawie wszystkie miejsca na widowni są zajęte i wchodzi dodatkowo grupa 100 osób. Jest dziewiętnasta, zaczynamy: dobry wieczór Państwu. Szczęść Boże…

Kolejne tony muzyki cudownie wypełniają przestrzeń placu Jacka i wszystko to, co w nas jest między: pracą a odpoczynkiem, między pośpiechem a zwolnieniem, między zwyczajnością a świętem. Czternastu artystów: Filip Komajda, Bettina Krzykawska, Iwona Raczkowska, Paula Skrobucha, Paulina Michura, Daniel Tecław, Aleksandra Mika, Klaudia Jurkiewicz, Marcin Głowacki, Aleksandra Pławecka, Zuzanna Michura, Michał Krawczyk, Danuta Stramecka, Marta Kopacz wypełniło dla nas przestrzeń między Sanktuarium a szkołą, domem zakonnym a kaplicą świętego Jacka, Kościołem a Rynkiem. Z większą lub mniejszą tremą wychodzili kolejno na scenę, by podzielić się pięknem, by poruszyć w nas to, co nieświęte i święte. Wsłuchani w muzykę i zapewne zapatrzeni w swojego mistrza, panią Joannę, która nad swoim laptopem wykonywała z nimi każdy utwór. Bezszelestnie wypowiadała każde słowo, na twarzy pokazywała każdą emocję, a i gestów nie zabrakło.

Trudne zadanie miała Zuza, ponieważ jej wykonanie poprzedził występ mamy, a tato przez cały koncert zmieniając aparaty, uwieczniał umykające chwile – fotoreporterzy są wszędzie. Nie mniej trudne zadnie miał Michał Krawczyk z Krakowa, wykonał utwór własnej kompozycji, w języku angielskim – co zapewne nie było dla niego trudnością – i ze swoim, gitarowym akompaniamentem, ale słychać było, że wie co robić z głosem i gitarą.
Koncert zakończył się wręczeniem tradycyjnego, tym razem bardzo ciężkiego kosza owoców, podziękowaniami: artystom, publiczności, akustykowi, Urzędowi Miasta oraz ofiarodawcom owoców; zwyczajową na koncertach myślą św. Jana Bosko, tym razem było to zdanie: Kochaj twoje zadania, jeśli chcesz je dobrze spełniać ... oraz słowami: powiedzcie wszystkim w domu, co stracili, nie będąc z nami.

 

Dariusz Bartocha sdb
Foto: Dariusz Bartocha sdb,  Bartosz Krankowski

« z 2 »

 

Muzyka na Cztery smyczki

Czwarty koncert. Cztery dziewczyny. Cztery smyczki, czyli Anna Wolanin i jej skrzypce, Aleksandra Fleszar i o dziwo także skrzypce, a nie saksofon, Weronika Śniadek z altówką i  Katarzyna Bajura ze swoją wiolonczelą. Czego można się spodziewać po taki składzie? Zapewne w pierwszym skojarzeniu nie tego, co usłyszeliśmy. Jak się okazało, dobór repertuaru był trafiony. Nawet najstarsi uczestnicy koncertu nucili pod nosem stare popowe i rockowe utwory, których aranżacje dały się słyszeć w żywiołowym wykonaniu na scenie.

Podobnie jak w poprzedni piątek aura postraszyła nieco. O godzinie piętnastej stojąc pod padającym kapuśniaczkiem, zastanawialiśmy się, czy tym razem rozstawiamy wszystko na letniej scenie, czy przygotowujemy salę kameralną. Po kilku minutach decyzja okazała się jasna, aura nie wystraszyła widowni, nawet rodzin z małymi dziećmi, jedynym minusem były lekko zmarznięte palce artystek.

Plac Jacka znów wypełnił się subtelnymi dźwiękami i przypuszczam, że mury sanktuarium, kaplicy św. Jacka, szkoły i domu zakonnego salezjanów na co dzień przyzwyczajane do odgłosów wydobywających się z samochodowych silników z radością i ulga odbierały te subtelne dźwięki. Co jakiś czas na dachu przysiadały gołębie, podziwiając tę odmianę. Na widowni mogliśmy dostrzec parę osób przybyłych z Krakowa i dwóch przedstawicieli mediów z telewizji publicznej zarówno z Warszawy, jak i z Krakowa. Tym razem akustyk nie dojeżdżał na koncert z Warszawy czy Poznania, ale zupełnie z bliska, bo z Oświęcimia. Mam nadzieję, że w sercach niektórych młodych pojawiło się pragnienie, by tez tak kiedyś zagrać.

Koncert zakończył się tradycyjnie. Dziewczęta dostały kosz owoców do wyboru – z przecieków wiemy, że największe emocje wzbudziło rozstrzygnięcie, kto weźmie sam kosz po owocach, oczywiście zgrały utwór na bis, a publiczność gratulowała i dziękowała dziewczętom, a następnie jak zwykle pomagała w sprzątaniu widowni. Tym razem dofinansowanie Letniej Sceny Muzycznej przez Urząd Miasta się nie przydało, ponieważ ten koncert był zupełnie charytatywny.

Myśl Księdza Bosko dotyczyła najpiękniejszej muzyki, czyli głosów młodzieży, które tym razem zabrzmiały tak wspaniałymi instrumentami. Przypominam, że program Letniej Sceny Muzycznej można znaleźć na stronie http://salezjanieoswiecim.pl/scena/.

Dariusz Bartocha sdb
Foto: Dariusz Bartocha sdb